Wszyscy wiedzą, że pokrzywa to samo zdrowie i dania z tej rośliny powinno się jadać – szczególnie w maju, bo wtedy pędy nie są jeszcze włókniste i mają delikatny smak, który w porze kwitnienia staje się znacznie mniej przyjemny.
Wyrywając chwasty w ogrodzie, nie wszystkie wyrzuciłam na kompost: czubki młodych pędów pokrzyw i garść liści szczawiu opłukałam pod bieżącą wodą, jakieś 7-8 minut gotowałam na wywarze z marchewki pietruszki i selera. Po ostudzeniu zmiksowałam. Doprawiłam śmietaną, koperkiem, solą, cukrem, pieprzem i łyżką utartego, sparzonego chrzanu. Podałam z połówkami jajka na twardo.
Czasami opłukane liście pokrzywy gotuję na rosole, czasami po ugotowaniu zamiast miksować, siekam je tasakiem, a do zupy dodaję ugotowane, pokrojone w drobną kostkę ziemniaki. Bywa, że prócz pokrzyw wkładam do garnka liście szczawiu, chrzanu, lebiody natkę pietruszki i rzodkiewki. Dzięki temu za każdym razem zupa ma nieco inny smak.
Przyjaciele dobrze wiedzą, że co roku w maju mogą liczyć na moją zupę z pokrzyw. Nazywają ją „zupą zieloną” lub „zupą z chwastów”. I zgodnie twierdzą, że jest wyjątkowo smaczna.
Nie wspominając już o tym, że pokrzywa oczyszcza organizm ze złogów, toksyn i jest jednym z naturalnych antybiotyków. A jak po niej odżywają zmęczone zimą włosy – przekonają się wszyscy, którzy zdecydują się na regularną kurację zupą z majowej pokrzywy.