Słoneczna pogoda sprawiła, że w tym sezonie na straganach nie brak słodkiego agrestu. Warto skorzystać z okazji.
Te zielone i czerwone jagody mają mnóstwo zalet: wspomagają procesy trawienne, poprawiają apetyt, korzystnie wpływają na obniżenie poziomu cholesterolu. Zawartość wapnia, magnezu i witaminy C wzmacnia odporność, rozgniecione owoce mogą być stosowane jako maseczka na twarz i włosy – tak jak kiwi, nazywane chińskim agrestem.
Stosując się do zaleceń w starych książkach kucharskich, aby robić przetwory z owoców, które właśnie obrodziły, a nie tych, których w danym sezonie jest mniej, kupiłam łubiankę agrestu.
Do rondla wlałam wodę, wsypałam cukier, zagotowałam syrop do nitki. Od umytych owoców nożyczkami odcięłam szypułki i zaschnięte koniuszki kwiatostanów. Po wsypaniu do rondla lekko – bez przesady – ugniotłam agrest, żeby puścił trochę soku.
Smażyłam na małym ogniu 30 minut. Dodałam sok i skórkę z cytryny. Smażyłam jeszcze 5 minut, mieszając delikatnie, aby nie zrobiła się maź, lecz żeby część owoców zachować w całości. Taka konfitura wygląda bardziej dekoracyjnie. Przelałam konfiturę do wyparzonych słoiczków, zakręciłam, ustawiłam je do góry nogami, aby zawartość wystygła.
Proporcje: pół szklanki wody, 30 dag cukru, 1 kilogram agrestu, sok i skórka z 1 cytryny.
Nasz stary pies, Trop, był wielkim amatorem dojrzałego agrestu. Ponieważ kolczaste gałązki broniły dostępu, całymi godzinami siedział pod krzakiem, czekając, aż owoc sam mu wpadnie do pyska. Kiedy psisko udawało się do sadu, wiedzieliśmy, że agrest naprawdę jest już dojrzały i nadaje się na przetwory.
One thought on “Konfitura z agrestu”
pyszne