Podczas Otwartych Ogrodów w Podkowie Leśnej odwiedziliśmy “Ogród życiowej energii” organizowany przez panią Joannę Kalkstein, Prezesa centrum szkoleniowego Kalkstein Sp. z o.o. Podczas rozmowy w tym bardzo naturalnym otoczeniu nieoczekiwanie zmieniliśmy temat: okazało się bowiem, że pani Joanna ma też ogród egzotyczny, położony na drugiej półkuli: w Australii.
Lovely garden: Jaka jest jego historia?
Joanna Kalkstein: Ogród należy do posiadłości z 1888 roku – jeden z pierwszych w tej okolicy. Zarówno wyposażenie domu, jak i rośliny do ogrodu były tu sprowadzane z Wielkiej Brytanii w latach 80. XIX stulecia. Dom jest oddalony od Sydney o 100 km i powstał jako letnia rezydencja ówczesnego burmistrza Sydney. Posiadłość zakupiłam w roku 2007 w stanie mocno zdewastowanym. Moja rola polegała więc na przywróceniu do życia bardzo zaniedbanych krzewów i drzew. Sadziłam niewiele. Podobnie jak mój leśny ogród w Podkowie Leśnej, tutejszy ogród wymaga jednak trochę pracy – nie wystarczy regularne podlewanie i pielenie. W tym klimacie roślinność niezwykle szybko się rozrasta. Konieczne jest więc ciągłe przycinanie, latem przesuwanie donic w cień. A przede wszystkim dodawanie kwiatów: w donicach i w specjalnie wykreowanych przeze mnie rabatach.
Lovely Garden: Czy Pani zdaniem ogród wpływa na stan ducha człowieka?
Joanna Kalkstein: Tak oczywiście! Wyciszone powitanie dnia w ogrodzie o wschodzie słońca pomaga w utrzymaniu równowagi i pogody ducha przez cały dzień. Z tego powodu staram się zawsze zaczynać dzień w ogrodzie w oczekiwaniu na wschód słońca i to bez względu na pogodę. Spacer w ogrodzie w środku zabieganego dnia wycisza, a zarazem podnosi poziom energii twórczej. W ogrodzie wszystko lepiej smakuje. I jeszcze te upojne ciepłe wieczory w ogrodzie pachnącym maciejką lub jaśminem…







LG: Czy jest jakiś szczególny rodzaj ogrodu, który na człowieka działa korzystnie?
JK: Na mnie najlepiej działa ogród, któremu podarowałam mój czas i wysiłek. Kocham tę interakcję: mój wysiłek włożony w pielenie, sadzenie, podlewanie ogrodu i piękno, radość, energia, które w zamian otrzymuję.
LG: Widok jakich roślin może poprawić nastrój?
JK: Moim zdaniem, każda zdrowa, świeża, zadbana roślina poprawia nastrój. Uwielbiam widok pierwszych roślin przebijających się przez suche liście i zmarzniętą jeszcze ziemię na przedwiośniu. Uwielbiam zioła w doniczkach. Oczywiście bardzo lubię kwiaty, szczególnie takie z tradycyjnego, polskiego ogródka, które kupujemy w pęczkach na targu: peonie, niezapominajki, dalie, róże.
LG: Jakie kolory kwiatów budzą w człowieku radość?
JK: Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie zatrzymałam wzrok na bukiecie łososiowych róż, które otrzymałam właśnie od miłej sercu osoby. To dziś dla mnie najpiękniejszy kolor, choć wczoraj o łososiowych różach bym nie pomyślała. Kolor niesie energię, trudno odseparować tę energię od kontekstu. W ogrodzie ważne jest, by kolor kwiatów był spójny z charakterem i nastrojem całego ogrodu.
LG: Jaki byłby Pani wymarzony ogród, jakie rośliny by w nim mieszkały?
JK: Zarówno w Polsce, jak i tu w Australii mieszkam w dużych domach otoczonych wielkimi ogrodami z liczną ilością krzewów i wysokich drzew. Coraz częściej marzy mi się mieszkanie z maleńkim ogródkiem. Uwielbiam domki tarasowe z werandami i miniaturowymi podwórkami, które pozwalają tyle piękna wykreować na kilkunastu metrach kwadratowych. Ten wymarzony ogród miałby dużo białych kwiatów w donicach: róże, hortensje, piwonie. i orchidee. Poza tym żywopłot z japońskiego jaśminowca oraz kilka krzewów kamelii o ciemnozielonych błyszczących liściach. Do tego grządki kipiących białym kwieciem drobniutkich białych begonii. Wśród tego wygodne fotele wiklinowe. Bajka.
LG: Czy wśród bukietów, jakie Pani otrzymała, jest taki, który zapamiętała Pani szczególnie?
JK: Bukiet wspaniałych różowych peonii, który czekał na mnie w biurze, gdy 2 tygodnie temu przyjechałam do Polski. Nigdy nie zapomnę niezwykłych bukietów z kwiaciarni Pani Marylki, które omal co tydzień otrzymywałam mieszkając w Podkowie od moich dzieci i ich taty. Najbardziej jednak liczy się ten pierwszy bukiecik uzbierany rączkami moich małych córeczek. I jeszcze ten ostatni – bukiecik ulubionych przez moją Babunię fiołków – w Jej blisko stuletniej dłoni. Kwiaty to miłość zaklęta w kolorowych płatkach. Cóż może być piękniejszego?








Zdjęcia: Joanna Kalkstein