Za oknem świat mieni się kolorami żółci, czerwieni i brązów, to znak że zaczął się październik. Dla mnie to miesiąc, w którym królują dynie. Mieszkając w mieście niewiele jest okazji, aby zobaczyć góry tych niezwykle smacznych warzyw. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nawet w Warszawie można znaleźć miejsca, gdzie jest ich setki, a nawet tysiące.
Jedno z nich to Gospodarstwo Rolne Majlertów na Białołęce, gdzie w niepozornym blaszaku mieści się istny sezam z sezonowymi pysznościami. Przed sklepem rozgościły się dynie poukładane w stosiki. Każdy stos oznaczony jest tabliczką z nazwą, ceną i, co najważniejsze przeznaczeniem danego gatunku dyni. Dla odwiedzających gospodarze przygotowali, jak zawsze jakiś smakołyk z dyni. Ja miałam okazję skosztować zupy dyniowej oraz świeżych pestek. Każdy znajdzie tam coś dla siebie – warzywa, świeże zioła, a dzieci mogą pooglądać olbrzymie okazy dyń.
Dynie w gospodarstwie Majlertów.
Mieszkańcom południowych dzielnic Warszawy bliżej będzie na Farmę Dyń, która znajduje się między warszawskim Wilanowem, a Konstancinem-Jeziorną. Miejsce idealne na leniwe, rodzinne przedpołudnie. Dyń mnóstwo, od malutkich nakrapianych, po olbrzymy przy których nawet dorośli nie są wielcy. Farmę polecam szczególnie dzieciom, na które czeka wiele atrakcji – słomiany labirynt, klasyczny traktor z Ursusa, z którym można zrobić sobie fotkę oraz zagrody ze zwierzętami. Zwierzęta wykazują się dużym stoicyzmem przy takim natłoku małych fanów. Odwiedzający mogą zobaczyć różne gatunki kur, parę łaciatych prosiaków, młode kaczki i gęsi oraz króliki. Do zagrody królików można wejść i spróbować nakarmić skaczące zwierzęta. Grupy zorganizowane mogą wziąć udział w prelekcjach dotyczących hodowli dyń.
Nie ważne, czy pojedziecie na północ, czy na południe Warszawy, ważne aby korzystać z sezonowych darów natury. Dynie to warzywa bogate w witaminy i minerały, zwłaszcza cynk, a przy tym ma niewiele kalorii. Dlatego korzystajmy z ich bogactwa w październiku.