W listopadzie, w grudniu, w styczniu wyróżniające się intensywną barwą fioletowo-różowawe główki przyciągają wzrok na straganach. Jednak mimo wyjątkowo atrakcyjnego koloru liści, do czego przyczyniają się zawarte w tym warzywie antyutleniacze, rzadziej pojawia się ono na naszych stołach, niżby na to zasługiwało. Nie wiadomo czemu bardziej popularna jest jej siostra, kapusta biała – w rezultacie mało kto przygotowuje z czerwonej kapusty gołąbki czy bigos, mało kto ją kisi.
Jestem wielbicielką czerwonej kapusty, która oprócz ogromnych zalet zdrowotnych ma też niewątpliwy walor dekoracyjny. Późną jesienią i zimą pełna misa czerwonej kapusty ożywia stół. Kolorem i smakiem doskonale uzupełnia upieczoną na rumiano gęś lub kaczkę.
- Kapustę, po wycięciu głąba, szatkuję drobno, wrzucam do garnka, zalewam wrzątkiem tak, żeby woda tylko ją pokryła. Gotuję bez przykrycia 5-7 minut. Odcedzam na sicie i wkładam do garnka o grubym dnie. Polewam sokiem wyciśniętym z połówki cytryny, co podkreśla i barwę, i smak.
- Na patelni na małym ogniu podtapiam 1-2 plasterki pokrojonego w kostkę wędzonego boczku lub wędzonej słoninki, uważając, by ich nie przyrumienić. Dodaję parę łyżek oleju, wrzucam drobno pokrojoną cebulę – na średniej wielkości główkę kapusty dwie średniej wielkości cebule.
- Kiedy cebula leciutko się przyrumieni, dodaję pieprz, majeranek – jednego i drugiego sporo – oraz listek bobkowy. Trzymam wszystko na małym ogniu jakieś 3 minuty, a następnie dodaję do kapusty. Dwa jabłka obrane ze skórki kroję w kosteczkę, dodaję do kapusty, doprawiam solą i odrobiną cukru.
- Całość duszę jakieś 15-20 minut na bardzo małym ogniu. Kapusta powinna być jędrna, a nie rozgotowana. Przekładam całość do miski i wystawiam na chłód. Można taką kapustę podawać od razu, jednak znacznie smaczniejsza jest następnego dnia.
Ten przepis przejęłam po mojej matce, która przyrządzała ją tak, jak to się zawsze robiło w jej domu rodzinnym. Niczego nie zmieniam.